Czekam, czekam i nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie ktoś powie prawdę o tej katastrofie, w kwestii niezdolności ominięcia góry lodowej; gawędzi się o jakichś mgiełkach nad wodą /dziś w telewizji/ , które jakoby utrudniały dostrzeżenie przeszkody: białej na czarnym tle morza w znakomitej widoczności.
Ja żadnych takich mgiełek nie widziałem, choć nastałem się „za kółkiem” w różnych warunkach; i ponieważ zwątpiłem w to, że takie coś nastąpi, postanowiłem sam ją wyjawić; a jest brutalna: katastrofę spowodowała głupota oficera wachtowego, chiefa zresztą, który w zamiarze powstrzymania tej ogromnej masy transatlantyku, zaordynował komendę do maszynowni „cała wstecz”; statku nie spowolnił wystarczająco a ster sparaliżował.
Na filmie o tej katastrofie słychać nawet jego słowa: „no rusz się wreszcie” – też zapewne w rzeczywistości — chodzi o dziób , który nader wolno się przesuwa i zmienia kurs…a zmienia go tak wolno z tego powodu, że zamiast: lewo, czy prawo „na burt” statek wykonuje komendę: „lekko w prawo, czy w lewo”…
A czemu tak się dzieje? A dlatego tak się dzieje, że statkiem się kieruje rufą, nie dziobem – on się przesuwa odwrotnie niż rufa: ona w lewo, dziób w prawo, i odwrotnie.
I przy komendzie do maszynowni „cała wstecz”, ster działa w sporym stopniu odwrotnie niż zaplanowano, ponieważ woda napędzana śrubą i ruchem statku, prąca na płetwę sterową pierwotnie z przodu – od dziobu, teraz zaczyna przeć na płetwę sterową od tyłu – od rufy, co paraliżuje pierwotny zamiar odchylenia dziobu od pierwotnego kursu w pożądaną stronę. I to była przyczyna tego zbyt wolnego odchylania się dziobu i w efekcie otarcia burtą o górę lodową.
Ten statek miał trzy śruby, nie wiem czy można było wydawać dla nich komendy oddzielne; jeśli tak, to może prawidłowa komenda winna być: boczne wstecz, środkowa bez zmian, czyli full ahead. Jeżeli nie można było komend rozdzielać, to nie trzeba było dotykać telegrafu maszynowego.
Statek, każdy statek, przy komendzie „na burt” błyskawicznie „odchyla” dziób od kursu – w rzeczywistości on się prawie nie rusza, to rufa się odchyla – i nie trzeba go zachęcać: „no rusz się wreszcie”…
Myślę, że wiedza ta jest znana marynarzom, a owo dziwne milczenie wynika z tego, że to angielski oficer zgłupiał w tym momencie; gdyby na jego miejscu był jakiś o polskim nazwisku, niezawodnie odkryto by dawno ową prawdę i słyszelibyśmy że: głupi Polaczek rozbił wspaniały statek…
2024.04.14 Adam Czochralski