Jak wspomniałem wcześniej: Polska jest krajem podbitym, bo tylko w takim jest możliwe, hołdowanie akcji skutkującej holocaustem, polskim tym razem.
Nie spotkałem w życiu żadnego powstańca…zresztą może i spotkałem, tyle że się nie przyznał…i słusznie; zapytałbym się go bowiem, czy przypadkiem nie dźwięczy mu jeszcze w uszach wrzask mordowanych i przywalanych gruzami bab i dzieci je obejmujących ze strachu – z jego też powodu.
Do „bohaterów” bowiem, jak Bór Komorowski i s-ka optująca za akcją, należałoby dopisać gen. gen Zelewskiego, Reinefartha, Kamińskiego i innych, trudzących się nad redukcją polskie populacji, tyle, że z odmiennych pozycji.
To była akcja piłsudczykowskiej smarkaterii strzelającej w Warszawie, wsparta przez rząd londyński; jako reakcja na manifest 22 Lipca 1944 w Chełmie, ustanawiający w kraju nowy rząd i nowe władze.
Nie trzeba być wojskowym strategiem, żeby wiedzieć, że ofensywa odbywa się etapami: osiąga się jakieś rubieże, przechodzi do obrony, podciąga rezerwy, uzupełnia straty ludzkie i materiałowe i dopiero wtedy następuje ciąg dalszy.
Nie trzeba być wojskowym strategiem, żeby wiedzieć, że rubieżami są zwykle naturalne przeszkody terenowe, do tego umacniane.
Nie trzeba być wojskowym strategiem, żeby wiedzieć, że okazała rzeka Wisła jest taką rubieżą do osiągnięcia, z jednej strony i obrony z drugiej.
Nie trzeba być wojskowym strategiem, żeby wiedzieć, że Niemcy nie odpuszczą, że nie dopuszczą do utworzenia przyczółka w Warszawie.
Powstał taki w górę rzeki, w rejonie Warki i nosił nazwę warecko-magnuszewski. Żeby go zlikwidować Niemcy rzucili elitarne siły wsparte ok 500 czołgami, zginęły tysiące ludzi po obu stronach; nie udało się i wyszła stamtąd ofensywa uwalniająca Warszawę.
Powyżej wskazano cztery oczywistości, dyskwalifikujące ideę powstania w Warszawie i dlatego ocena jego jest jednoznaczna.
To była zbrodnia, a tym zbrodniarzom dziś ekspozytura ZMP – Solidaruchy, przykleja medale.
Wyżej wspomniano o „smarkaterii”; nie bez powodu.
Mój krewniak Jan Czochralski /ten od kryształów/ spotykał się w swoim domu na Nabielaka z szefem SD i policji Ludwigiem Hahn’em /znali się sprzed wojny/, otóż Hahn żądał od profesora, interwencji w działalność podziemia w Warszawie: „żeby przestali strzelać”. W rewanżu, prawdopodobnie, oferował zmniejszenie represyjności. Profesor przekazywał te sugestie w dół, też mojemu stryjowi, który prawdopodobnie konspirował jak większość młodych i naiwnych, wtedy.
Nic to nie dawało; anarchia była całkowita, strzelał kto chciał, nie bacząc na retorsje okupanta, rozstrzeliwującego w odwecie zakładników; „warszawa” odziedziczyła najpewniej sanacyjno-socjalistyczne wspominki z rewolucji 1904-5, gdzie celem był, nie tyle rząd rosyjski, ile społeczeństwo polskie, narodowości polskiej.
Otóż Hahn używał słowa „Scheisskerl” o tych polskich „wojakach”. I to była ocena prawidłowa, Niemcy wiedzieli wszystko, lub prawie wszystko; także to, że wojny wygrywają armie a nie szczeniaki z pistoletami i butelkami z benzyną.
Zastanawiająca jest jedna rzecz.
Zaangażowanie „polskich” władz w afirmację, żeby nie powiedzieć: kult, tej zbrodniczej wobec Polaków akcji, daje do myślenia…co takiego jest szykowane dla Polaków, skoro tak się dzieło jej sprawców chwali?…
Nic innego oprócz: powtórka, nie przychodzi mi na myśl.
Adam Czochralski 01.08.2017