15 Moja przygoda z ewangelizmem 04.09.2017

15 Moja przygoda z ewangelizmem 04.09.2017

Kiedyś,  wymyśliliśmy z Bolkiem Wardejnem /nie pamiętam kto wpadł na ten pomysł/,żeby zobaczyć jak wygląda msza protestancka; był to przełom 1970/80, jak mi się wydaje.

Jest w Szczecinie taki kościół, przy ul. Energetyków, chyba; i poszliśmy którejś niedzieli, odziani jak należy.

Byłem przyjemnie zaskoczony wyglądem kościoła wewnątrz: surowy,ascetyczny wystrój, żadnych bizantyjskich złotości, ozdób, kwiatów, a pastor w czarnej szacie z białą kokardką/chyba/ pod szyją, a na ścianie wisi tablica z jakimiś numerami.

Siedliśmy; do nas się dosiedli, z obu stron, starsi raczej ludzie…i czekamy na rozwój zdarzeń; muzyki tam chyba raczej nie było, choć nie jestem pewny.

Pastor coś mówi o zbłąkanych owieczkach, co to przyszły do domu Pana…Bolek mruknął: to chyba o nas mu chodzi...; nic nie odpowiedziałem, było to możliwe, było tam może z 80 osób i może się znali z widzenia… czekamy…ludzie wyciągają jakieś książki i śpiewają…a my siedzimy…raptem patrzę…a sąsiad Bolka podsuwa mu swoją książkę i palcem pokazuje skąd trzeba śpiewać…i Bolek zaczyna coś tam mruczeć…zaczynam się śmiać w kułak…aż tu jakaś baba, koło mnie siedząca, trąca mnie łokciem, podsuwa mi swoją książkę i palcem pokazuje werset, skąd śpiewać…i siedzimy obaj, i śpiewamy…

Dodam, że śpiewakiem to ja nie jestem…jak kiedyś, dawno, coś przy matce zaśpiewałem, ta wzniosła oczy ku Niebu i westchnęła: mój Boże, jak można tak fałszować.zatrzasnąłem dziób, wobec takiego dictum acerbum i do dziś trzymam zatrzaśnięty; za wyjątkiem piosenek typu: Feluś Zdankiewicz itd. w stosownym towarzystwie, ma się rozumieć; do dziś nie wiem na czym polega fałszowanie i śpiew rzetelny

W kościele, podczas mszy nie było żadnego żegnania się, klękania, wstawania, nic tylko śpiewanie, może też było czytanie przez pastora…

Nie pamiętam już jak się to zakończyło, coś mi się zdaje, żeśmy wyszli stamtąd przed zakończeniem…ile można śpiewać; ale nie jestem tego pewny.

Odczucie z tego doświadczenia wyniosłem pozytywne, a ten ceremoniał był bliski mojemu poczuciu estetyki, w tym wystroju przybytku i zachowań uczestników obrządku; no może wyjąwszy to śpiewanie – przymusowe chyba i dosyć męczące – niż wschodnia, katolicka skłonność do nadmiaru: ozdób, przepychu i gestów.

Warte uwagi tu jest, zachowanie wobec nas, domniemanych prawdziwych uczestników mszy: ta skłonność do pomocy bratu w wierze, to podsuwanie książek do śpiewania; można chyba wysnuć przypuszczenie, że był to właśnie przejaw tego zachowania, którego w katolicyźmie brak: silne poczucie wspólnego interesu grupy i wykazanie energii dla jego materializacji.

 

Adam Czochralski        04.09.2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *