Zbliżamy się do tej daty, uznawanej powszechnie, jako dzień odzyskania niepodległości przez Polskę.
Za PRL-u jej nie świętowano; warto przeto retrospektywnie ocenić, jaka to właściwie prawda z tą niepodległością, i czy warto uroczyście obchodzić ów dzień?
To nie jest prawda i nie warto go świętować; jeśli już to prędzej rocznicę 28 czerwca 1919 czyli dzień podpisania przez Dmowskiego i Paderewskiego Traktatu Wersalskiego; ale to też wątpliwa okazja.
Polska bowiem, po rozejmie 11 listopada uzyskała nie niepodległość ale jej namiastkę. Były dla niej przeznaczone wobec Zachodu relacje lenniczo – senioralne. Pierwszym ich przejawem była blokada na transfer do kraju Armii Hallera; trwała ok. pół roku, akurat tyle ile potrzeba było dla umocnienia się w Warszawie rządu post legionowego. Drugim elementem, dyskredytującym pojęcia „suwerenność czy niepodległość” był Traktat o mniejszościach narodowych; narzucony tylko Polsce – Czechom np. nie, będący prostym dowodem braku suwerenności odradzającego się państwa.
Jednak fakt pokonania przez Dmowskiego trudności, o których 90% społeczeństwa pojęcia zielonego nie ma, daje powód do zachowania w pamięci tej drugiej daty. Np. wszyscy wiedzą o 13-tym punkcie słynnej deklaracji Wilsona o niepodległości Polski z dostępem do morza; a kto wie, jak ten dostęp miał wyglądać? A miał być, zgodnie ze stanowiskiem politycznego zaplecza legionów – Koła Polskiego wiedeńskiego parlamentu, przedstawionym przez posła Ignacego Daszyńskiego…poprzez neutralizację dolnego biegu Wisły; Daszyński później narzekał…ale nie na to, co zostało uroczyście ogłoszone , ale na to, że to on musiał to zaprezentować światu… Dziś słyszę, że pomnik mu w Warszawie chcą stawiać…Dmowski z trudem wytłumaczył prezydentowi Wilsonowi absurdalność takiego projektu. Gdyby nie Dmowski, Polska nie miałaby żadnej Gdyni ani tego skrawka wybrzeża jaki otrzymała. Delegacja amerykańska na konferencję, z płk. House’m na czele, nie miała żadnych instrukcji odnośnie zaboru pruskiego; jego zwrotu Polsce najwidoczniej nie przewidywano…
Polska nie odzyskała niepodległości ani w roku 1918 ani 20. Po I wojnie światowej nasz kraj uzyskał niepodległość formalną, realną zaś autonomię. Suwerenem rzeczywistym była żydowsko-anglosaskiego rodowodu Zachodnia Myśl Polityczna /ZMP/ na posiadanych terenach wschodnich nadzorowana przez Niemcy, a w Polsce realizowana przez ich niedawnych towarzyszy broni. Późniejsze rządy tej rezydentury, zwanej od 1926 roku „sanacją” dowodzą prawdziwości tezy.
Niemcy niezupełnie przegrały I wojnę; można przyjąć ze przegrały ją na zachodzie, a na wschodzie wygrały – ustanowienie w Brześciu antyrosyjskiej i antypolskiej tzw. Republiki Ludu Ukraińskiego w lutym, nie było przeszkodą dla podpisania miesiąc później pokoju z Rosją, oskubaną silnie z rodzimych terenów.
Niemiecka władza na terenie przyszłej Polski była niewzruszona; pomimo incydentalnych przypadków demoralizacji szeregowego wojska – oddawali broń i chcieli do domu. Kadra zaś, urzędująca jako quasi rząd polski po deklaracji 5-go listopada, i mająca teraz pełnić rządy w Polsce, w komplecie wywodziła się z beneficjentów i protegowanych jej polityki /Rada Stanu, „rząd” Kucharzewskiego, Polnische Wehrmacht z generał-gubernatorem Besselerem na czele, i oczywiście legioniści, co to bohatersko z wagonów wyleźli, gdzie się wcześniej bohatersko schowali/ – to towarzystwo organizowało, w na pół martwym społeczeństwie, okazałe przyjęcie p. Piłsudskiego – przez Besselera koleją przywiezionego do Warszawy. Zawarł on z Niemcami umowę, że „nie będzie żądał ani piędzi ziemi niemieckiej” i za to został przez nich wyznaczony na polskiego wodza.
Był wiarygodny. Nie było możliwe aby protektorzy nie wiedzieli o jego deklaracjach, których nie taił, że: „ja jestem Litwin, a Polska to jest 20-to milionowa plama na honorze Europy”. Nie zawiedli się; postawę potwierdził w czasie walk z Rusinami o Lwów, kiedy rząd warszawski zachował neutralność – a nawet moralne wspierał Rusinów: Rozwadowski otrzymał rozkaz wycofania się z Lwowa, zaś Aleksandra Skarbka organizującego dlań pomoc, kazano aresztować, a jego /rządu warszawskiego/ delegat na Konferencję dr. Dłuski objaśniał, że na tym terenie /skąd później II RP miała 70% ropy naftowej/ Polakom właściwie nie zależy…
Człowiek ten miał przez cały czas życia, decydujący wpływ na sprawy kraju; też wtedy, kiedy się „usunął do Sulejówka”; zaś po zamachu majowym, będąc pewnym bezkarności, pochwalił się kamratom: „nie pozwalałem pracować wszystkim trzem sejmom”.
Nie ulega wątpliwości, że oprócz kwestii terytorialnych, głównym zadaniem jakie mu postawiono, było: nie dopuścić to zbudowania w Polsce przemysłu. Doświadczenia schyłku wojny, jednoznacznie wskazywały sposób w jaki w przyszłości wojny będą prowadzone: że przez maszyny; a nie tłum, też konny versus karabin maszynowy. I dlatego : „jestem wściekłym ryzykantem. Cały mój wpływ w państwie kładę na to, aby państwo ryzykowało utrzymanie wielkiej ilości kawalerii” J.P. Pisma Zebrane tom X str.186. Że to kosztem technizacji armii rozumiało się samo przez się.
Przemysłu nie zbudowano, nawet nie próbowano do 1936, choć bezrobocie, też na wsi, było koszmarne; zamiast tego do chłopów dzielących zapałkę na czworo, strzelano, oprócz tego maszerowano, dekorowano, trąbiono, dzwoniono, bawiono się; kupiono też statek „Batory”, którym Polaków masowo do Argentyny, Brazylii i gdzie się dało, wywożono; nie na wczasy, ale na zawsze. Dziecięca zaś prostytutka, w Warszawie kosztowała 2 złote, ale w Mławie np. tylko 50 groszy…na litr mleka…
Zabójstwo generała lotnictwa Włodzimierza Zagórskiego, wpisuje się w ten ich program dla kraju.
Państwo faktycznie suwerenne, nie prowadzi takiej społeczno-gospodarczej, samobójczej polityki, podległe owszem. I dlatego nie ma co tej daty rozejmowej, ani daty przywiezienia niemieckiego „prezentu” tym bardziej, świętować. Niemcy byli hojni: Ruskim zafundowali Lenina, Polakom Piłsudskiego…
Świętować natomiast należy 22 Lipca 1944 – datę Manifestu PKWN, ogłoszoną w Chełmie, tej na bagnetach Armii Czerwonej i decyzją Józefa Stalina, niepodległości przyniesionej.
Bo to ta data jest datą faktycznego odzyskania niepodległości przez Polskę; pomimo tego, że manifest w Moskwie sporządzono, przez Stalina został zatwierdzony i polską Komunę, zażydzoną zresztą, został ogłoszony. Zdarzenia następujące po tym, świadczą za prawdziwością tezy. Żyjący w owym okresie w PRL-u, mieli mnóstwo wątpliwości co do obranej przez władze drogi rozwoju. Sam w mojej młodzieńczej naiwności miałem złudzenia, o tym, że otwarcie na Zachód kapitalistyczny, może się odbywać bezkarnie, tzn. na warunkach partnerskich, niedyskryminacyjnych, że czekają na nas; narzekałem ponadto na różne drobne – jak się okazało z perspektywy czasu – dolegliwości, i oczywiście winą rządzących obarczałem. Usprawiedliwieniem moim jest fakt, że starsi, a nawet całkiem starzy też tak myśleli…
Ale dziś, retrospektywnie oceniając, obiektywnie trzeba przyznać: wszystkie władze po 1944 roku ustanowione w Polsce – istniejące do roku 1989 – zasłużyły się dla państwa polskiego i dla narodu polskiego pozytywnie.
Ten sposób odzyskania niepodległości w 1944, z tym porządkiem politycznym włącznie, to był sposób optymalny.
Prawdziwa niepodległość, z radziecką pomocą i pod radzieckim parasolem atomowym, dała piorunujący efekt.
Rządząca PZPR, wymusiła to, że Polacy w ciągu 35 lat podnieśli kraj z ruin, nadrobili dziejowe zapóźnienia cywilizacyjne, z analfabetyzmem na czele, upodmiotowili warstwy dotychczas wykluczone, zapewniając powszechną i bezpłatną edukację na wszystkich poziomach, bezpłatną opiekę zdrowotną; zelektryfikowali kraj, zapewnili pracę dla każdego, budując potężny przemysł – 10-te miejsce na świecie w produkcji przemysłu w roku 1980. A w zatrudnieniu w przemyśle – 5235 tysięcy Polaków, wywindowali nas przed Włochy a za Francję. A budowa miejsca pracy kosztuje w przemyśle, w ówczesnych cenach ok. 100 000 zł. I na dokładkę zabezpieczyli przyszłe pokolenia przed roszczeniami indeminizacyjnymi.
W uproszczeniu można przyznać, że władze prl-owskie żadnego błędu nie zrobiły, i na tej trudnej ścieżce postępu i rozwoju, a odbudowy z ruin i budowy fundamentów gospodarczych szczególnie, radzieckim fundamentalizmem ideologicznym komplikowanej, naród przeprowadziły bezpiecznie. Chwała im za to. I dlatego święto niepodległości trzeba święcić, ale to prawdziwe 22 Lipca, a ich bohaterów, też pracy, czcić. Bo byli prawdziwi; w odróżnieniu od czubków, tchórzy i dezerterów – na trzecią wojnę światową /o Lwów tym razem/ czekających, a bandytyzm do tego czasu uprawiających, miast kielni i łopaty się imać; a co to ich kult dziś Solidaruchy uprawiają.
Przeszkody w rozwoju oczywiście były, raz: były to konieczności związane z wojną domową, narzuconym wyścigiem zbrojeń i wrogą – izolacyjną postawą Zachodu; ale też z rodzimego, ideologicznego zacietrzewienia i niekompetencji – straty inteligencji, a dwa: wynikłe z ludzkiej małości – korupcji, chciwości i ulegania destrukcyjnemu wpływowi ZMP przez radio Wolna Europa i Waszyngton sączonego. Ówczesne władze nie były w tym wyjątkiem; potrzeba wysokiej jakości moralnej i merytorycznej, kadry, to jest problem każdej władzy – dla chętnych głównie, potencjalnego źródła beneficjów, trudno lub wcale dostępnych. Owo zjawisko nie zmienia jednak faktu, że władze prlowskie dążyły do budowy silnej gospodarczo, bezpiecznej, bogatej i nowoczesnej Polski – licencja na Fiata 125 została kupiona za Władysława Gomułki – prawdziwego męża stanu, którego głupi towarzysze, wykorzystując awanturę 1970 roku i chwilę chorobowej słabości, zamienili na górnika – porządnego chłopa, z kościami, ale tylko górnika, niestety.. Słyszę ostatnio o usunięciu jego /W.G./grobu z Alei Zasłużonych…słusznie, słusznie: nie ma większego łotrostwa wobec ZMP jak polskie państwo przemysłowe i niezależne. Komuchy polskie były przeważnie ideowcami i się osobiście niczego nie dorobili.
Pozostaje spekulacja: co by było, gdyby Powstanie Warszawskie się udało, przyjechał rząd londyński i zaprowadził tu swoje porządki?
Odpowiedź brzmi: nic szczególnego; za natchnieniem ZMP byłaby kontynuacja autonomii II RP: z jednej strony latyfundia, wyuzdane bogactwo i egoistyczne nadużycie, w niezreformowanym rolnie kraju /20% w II RP przeprowadzono, ze strachu z 1920/, bez przemysłu, pełnym młodocianych prostytutek, bezrobotnych i szczerbatych analfabetów, wywożonych statkami na emigrację; gwoli natchnienia twórczości polish jokes w USA i gdzie indziej też.
W odmiennej sytuacji wyzwolenia, Polska w powojennej /II wojny/ sytuacji nie miała żadnych szans na upodmiotowienie swojej pozycji międzynarodowej; którą PRL miał.
Bez oparcia i wsparcia z zewnątrz było to niemożliwe; a oparcie?…no chyba nie ze strony Anglii, co to kartki na żywność do lat 50-tych miała i nawet udziału w defiladzie zwycięstwa polskim żołnierzom odmówiła…może Stany Zjednoczone, co to już 5 września 1939 ogłosiły neutralność w wojnie polsko-niemieckiej, choć kiedy uwidoczniła się drastyczna przewaga Niemców, spokojnie milczeć można było. Zobaczyły pewno koniec „bękarta traktatu wersalskiego” co to go szelma Dmowski diabelska sztuczką spłodził, a zresztą że to kłótnia w rodzinie: 20 lat miłości; a nawet współpracy /Czechosłowacja/ a tu taka drobna awanturka o jakiś korytarz; choć poważnie: zważywszy na politykę „sanacji” miały moralne prawo do takiej oceny. I gdyby nie Armia Czerwona, nie ma powodu aby sądzić, że granice Polski byłyby inne niż te zaprezentowane przez sekretarza skarbu USA Henry’ego Morgenthau’a juniora.
22 Lipca 1944; to jest data uzyskania prawdziwej niepodległości Polski.
Adam Czochralski 7.11.2017