22 Sprawa 17 września 1939 18.09.2017

22 Sprawa 17 września 1939 18.09.2017

 

Data ta, to jest druga obok Katynia, maczuga co to nią wywijają ludzie obarczeni zadaniem: zniszczenia dobrych relacji polsko – rosyjskich. Rzecz  trudna jest do wykonania, obecne bowiem polskie, trzecie już pokolenie, od Ruskich żadnych krzywd nie doznało, odwrotnie: liczne pożytki ciągnęło /społeczność legnicka wie coś o tym, jako że pół miasta żyło z ruskiej bazy/, zaś czwarte pokolenie często im życie zawdzięczało. O skali trudności świadczy ostatni wynalazek: „zamach smoleński”, gdzie polscy „politycy”, bez mrugnięcia okiem, jako prawdę, głoszą teorie godne Braci Grimm; z czego cały świat się w kułak /inaczej nie wypada – Polska jest sporym państwem/ śmieje; oprócz zaangażowanych w tej misji polityków zachodnich, dla których cynizm w polityce to chleb powszedni, ma się rozumieć.

Jaka jest prawda o 17 września?

Oto ona: w dniu tym państwo polskie już nie istniało. Wszystkie jednostki na północy, zachodzie i południu były rozbite, broniły się okrążone i likwidowane izolowane grupy. Warszawa była oblężona, czołgi niemieckie na wschód od Lwowa /potem się wycofały/, rząd z wodzem naczelnym uciekł i biwakował w rejonie zaleszczyckiego mostu – drogi do Rumunii. Są tacy co twierdzą, że „przecież jeszcze nie przekroczył mostu”, na pytanie: co tam robił w tej szczególnej chwili? odpowiedzi nie ma.

Rosjanie twierdzą: „myśmy wkroczyli w obronie naszych rodaków” – ten pogląd się broni; faktycznie – wschodnie tereny II RP miały większość ludności białorusko-małoruskiej – rosyjskiego obszaru kulturowego; poza enklawami typu Lwów z większością polską. Wroga Polakom polityka metternichowska /to ta, co to wynalazła i wspierała„Ukraińców”/ w Galicji, powodowała, że ludność polska z tych terenów się wynosiła. Przypadek Rawity-Gawrońskiego /z przełomu XIX i XX/ jest tu znamienny: Małorusin „Ukrainiec” ściągną go z bryczki i pobił, skutkiem zajścia, ten sprzedał majątek pod Lwowem, kupił teren koło Otwocka i tam się osiedlił z rodziną. Podejrzewam, że nie był to przypadek odosobniony.

Rosjanie wjeżdżali w sposób pokojowy: czołgi miały otwarte włazy a widoczni dowódcy miewali kwiaty w rękach, pokazując tym że strzelać nie zamierzają; szeregowych żołnierzy polskich rozpuścili do domów a internowanymi oficerami zajęli się po rycersku zgodnie z konwencją haską – ciężej ranni zostali przewiezieni do Leningradu /dzisiejszy Petersburg/ i tam otrzymali najlepszą, z ówcześnie możliwej, opiekę lekarską, pozostali zostali opatrzeni, zaszczepieni i umieszczeni w poklasztornych obiektach w dobrych warunkach.

W marcu i kwietniu następnego roku, prawie wszystkich – ok 20 000, oprócz ok.500, Rosjanie zastrzelili m.in. w Katyniu, Miednoje, część utopili w storpedowanej barce na Morzu Białym.

Rodzi się pytanie: co się stało pomiędzy wrześniem 39 a marcem 40 i skąd taka zmiana postawy wobec internowanych? Tego się nigdy pewno nie dowiemy, można tylko spekulować.

Moja supozycja jest taka: Rosjanie zamierzali internować tych ludzi, nie robiąc im krzywdy i czekać na dalszy rozwój zdarzeń – aktywność Hitlera była przesłanką do podejrzeń, że dalszy ciąg nastąpi i licho wie co on znowu wymyśli. Niemcy dostrzegli to wahanie i zrozumieli, że muszą coś zrobić, żeby wbić między te słowiańskie ludy taki klin, użyteczny na teraźniejszość – w obecnej wojnie, i użyteczny na następne tysiąc lat, dla właściwej, niemieckiej polityki z divide et impera na czele, której skuteczności Anglicy dowiedli wielokrotnie, a Niemcy to naród pojętny.

Stąd ta seria czterech spotkań – konferencji GeStaPo i NKWD, też z udziałem Ławrentija Berii i Heinricha Himmlera w Brześciu, Przemyślu, Zakopanem i Krakowie, gdzie debatowano nad „kwestią polską”, Niemcy przekonywali że Polska to definitywna przeszłość i że z Polakami nie ma co się patyczkować. Argumenty mieli poważne: udany Blitzkrieg /błyskawiczna wojna/ musiał w sferach wojskowych wzbudzać, uzasadniony zresztą, podziw i szacunek…oraz strach, że ta siła może równie dobrze być użyta na innych kierunkach. Myślę, że to tam i wtedy narodził się program zlikwidowania tego polskiego problemu, i Rosjanie dali się przekonać.

Jest jeszcze sprawa wywózek ludności polskiej na wschód. To był zwykły sposób władz rosyjskich, które żydo-komuniści odziedziczyli mutatis mutandis po carskich obyczajach, do załatwiania się z elementem wywrotowym, opozycyjnym i niepewnym – ludność polska spełniała to kryterium.

Dodatkowym argumentem u Rosjan za takimi działaniami, była, uzasadniona zresztą, chęć zemsty za wyprawę kijowską 1920 roku – akcję pana Józefa P. tego rezydenta polityki niemieckiej, przysłanego Polakom pociągiem w 1918 /Lenina przysłali, ci sami, Rosjanom, w ten sam sposób, w 1917/, który to człowiek zbrukał krwią, nowo otwartą, czystą kartę stosunków polsko – rosyjskich.

W wyniku tej agresji, podobno, kilkadziesiąt tysięcy rosyjskich jeńców, przetrzymywanych w polskich obozach internowania, w złych warunkach, umarło. Tu znowu było czuć rękę niemiecką, jednym z internowanych by jakiś Wania /chyba/…10-cio letni; pewno nie przeżył tego doświadczenia.

Polityka sanacyjna, niemiecką myślą inspirowana, była wobec Ruskich, przez cały czas wroga; podobnie jak dziś solidarusza –  ZMP inspirowana. Godną uwagi jest konsekwencja tej „polskiej” polityki sanacji. Już po słynnej deklaracji o honorze i nie odepchnięciu  od morza, Polski Korpus Ochrony Pogranicza, do końca wysyłał Sowietom  dywersantów /też z psami szkolonym do napadania na ludzi/; dowódca KOP-u gen.Wilhelm Orlik–Rückemann, na odprawie dowódców jednostek, nakazał zaniechanie tych praktyk, żeby „nie drażnić Rosjan” … rano 1 września 1939, kiedy się dowiedział o agresji Niemiec…Niestety, 2 tygodnie to było za mało, żeby Ruscy zapomnieli o tych 20-to letnich łaskotkach.

Wpływ tego pana P. i jego kamratów, na sprawy polskie, był dominujący w całej historii II RP i był straszny. Oprócz nieszczęść w/w, w wyniku „wyprawy kijowskiej” Polska straciła: ziemie na wschodzie, które wcześniej siłą faktu zajmowała – wymyślono wtedy Linię Curzona; przegrała plebiscyty na Śląsku – naprawiano to później powstaniami; straciła Zaolzie – które później w haniebny sposób, wespół z Hitlerem, odzyskiwała, nieskutecznie ostatecznie, wyniszczyła Armię Hallera – ogólne straty ludzkie, polskie tej wojny to ok.50 000 zabitych i 300 000 rannych – najlepszej ofiarnej młodzieży, wielu z nich, z AH, dogorywało później w Ameryce bez żadnej pomocy, w tym ze strony Państwa Polskiego; Polska zaciągnęła długi zagraniczne, które kulą u nogi ciążyły jej przez całą historię II RP i których nie spłaciła do jej końca; on paraliżował uprzemysławianie kraju – COP zaczęto budować dopiero po jego śmierci – i technizację polskiej armii /produkcja przemysłowa Polski roku 1948 wynosiła 185 % tej z 1938/; zhańbił Polskę w oczach świata bliską współpracą z Niemcami – gdzie z dumą prezentowana przyjaźń Kordiana Zamorskiego i Heinricha Himmlera była wręcz symboliczna – panowie omawiali , wzorując się na doświadczeniach Dachau, szczegóły organizacyjne przy tworzeniu obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej – od Auschwitz różnił się brakiem ściany straceń, komór gazowych i krematorium – reszta była podobna /tortury, zimno, bicie, głodzenie i mordowanie/. Napoleon Siemaszko tam siedział i mi opowiadał.

Jeden jest element, w jakimś stopniu usprawiedliwiający klęskę polską 39 roku.

Był nim Wehrmacht – najlepsza ówczesna armia lądowa świata; powstała z połączenia ślepej, pruskiej dyscypliny, kwalifikacji kadry dowódczej, zmysłu organizacyjnego i porządku Niemcom przyrodzonego, zasobów ludzkich /w tym polskich/, wysokiego stanu myśli technicznej, stopnia uprzemysłowienia kraju, dostępu do kredytu amerykańskiego i żydowskiego, ekperymentalnego doświadczenia zdobytego w Guernice – w hiszpańskiej wojnie domowej, silnego przekonania o tym, że w obronie dobra i prawdy stoi, no i mająca trochę szczęścia – pozyskanie broni czeskiej.

A czy dzisiejsi Niemcy mogą być z osiągnięć tej armii dumni?…nie mogą; dlatego, że armia owa zaprzeczyła IV-tej konwencji haskiej i dotychczasowym, rycerskim zasadom prowadzenia wojny – polegającym na tym, że armie walczą, ale ludność cywilna w walce nie bierze udziału; jeśli ponosi straty to skutkiem przypadku, a nie świadomej akcji w nią wymierzonej – jak w Wieluniu 1-go września, gdzie bombardowano oznaczony szpital – bandyckiej, zaskakującej akcji, obniżającej morale armii, powodującej panikę i zatarasowanie dróg uciekającą ludnością – utrudniającą przemieszczanie wojska.

Co Niemcy ma tej wojnie straciły?…Nie straciły niczego. Niemcy na tej wojnie zyskały psychiczne zdrowie; tak mianowicie, że Armia Czerwona i obie: 1 i 2 Armie Polskie amputowały od niemieckiego organizmu państwowego tego raka jakim były Prusy. Wyhodowany na słabym, polskim organizmie, rozrósł się w monstrum, które zniszczyło Polskę, opanowało Niemcy i przysporzyło kłopotów ich sąsiadom; sprowokowało 2 wojny światowe i ocean krzywdy ludzkiej, a ze społeczeństwa najwyższej kultury, artystów sztuki i nauki, licznych noblistów, uczyniło zgraję bestii, która się, względem skali, dopuściła zbrodni nie mających przykładu w historii – hańbiąc pojęcia „Niemcy”, „Niemiec” na 1000 lat.

Niemcy są winni wdzięczność „lekarzom” i na dzisiejszej granicy polsko-niemieckiej powinni im postawić pomnik wdzięczności, pod którym, przez ten czas młodzież niemiecka winna kwiaty składać.

Do czego nas doprowadziła sanacja, wiemy; tzn. ci co przeżyli wiedzą; do czego nas doprowadzą ich następcy, zobaczymy; tzn. ci co przeżyją…

Adam Czochralski 18.09.2017

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *