Doczytałem do końca książkę Kołodki „Czy Chiny zbawią świat”, i parę dalszych uwag co jej zawartości.
Na str.73 napisał „/…/ – wyjadą z Afryki. I udadzą się przede wszystkim do Europy, aczkolwiek już teraz warto myśleć i działać tak, aby sporo z czasem wyemigrowało też do Ameryki /już czeka, szczególnie północna, i raduje się na ten przyjazd… – uwaga moja/. Tym bardziej trzeba uczyć się otwarcia, tolerancji i wielokulturowości tam, gdzie ich nie starcza, oraz hołubić je tam, gdzie osłabiła je fala wzmagającego się nowego nacjonalizmu”.
To wszystko napisał, zdając sobie, wg. wcześniejszego wywodu, sprawę, że eksplozja demograficzna afrykańska jest praktycznie nie do powstrzymania: 5 mld na początku XXII wieku…
Konkluzja zdrowego rozumu i elementarnego instynktu samozachowawczego, wobec takiego dictum acerbum, nie może być inna, jak: to wariat.
Jedziemy dalej…na str. 97 /tamże/, autor wyraża uwagę, że Polska z PKB w wysokości 1,11 bln USD wg. PSN winna wraz z Hiszpanią uczestniczyć w G20 w miejsce Argentyny i RPA, które maja mniejszy.
Na taką supozycję powiem tak: Panie Kołodko, najwidoczniej w Argentynie i RPA nie czeka się latami na wizytę u lekarza specjalisty, i nie likwiduje się punktów dializy, jak to dziś we /chyba/ Wrocławiu ogłoszono w telewizji, nie tarasuje dróg, wysypuje zboża na tory, nie urządza strajków głodowych i innych w takiej skali, ani podpala się pod sądami; zaś polityka zagraniczna rządzących nie budzi, jak dziś w Polsce, wątpliwości czy reprezentuje Polskę czy Ukrainę…
Świat nie jest głupi, świat to wszystko widzi i wie…wie też to, że ten bilion USD jako PKB polski, jest to PKB wytworzony w Polsce, ale nie polski; podobnie było z obozami koncentracyjnymi w II wś. Polacy z tego mają nędznie płatne miejsca pracy; budżet z podatków, czy dywidend ma guzik z pętelką, o ile nie dokłada do interesu jak jest to w reliktowych tzw. SSE praktykowane powszechni; w Afryce już nie…są wyżej cywilizowani i przez to bardziej szanowani najwidoczniej…
Dalej; na str. 104 tamże, wyraża opinią: „Rodzi się świat wielobiegunowy /…/ rozwija się wielość kultur /hę?…/ i żadna nie będzie dominować /…/Pod tym względem znajdzie się dosyć miejsca dla wszystkich. No prawie dla wszystkich. /…/”
Wątpliwości najwidoczniej naszły naszego autora, w tym ostatnim cytowanym zdaniu…dobre i to, jak psu mucha…
Jako ekonomista, autor zapewne wie o teorii wypieranie dobrego pieniądza przez zły; ciekawe skąd u niego to przekonanie, że w relacjach między cywilizacyjnych taka reguła nie obowiązuje; że kultury bardziej bezwzględne i brutalne, jak islam choćby – odstępstwo od którego jest karane śmiercią – /to w tych liberalnych, bo w Arabii Saudyjskiej można stracić głowę za drobne nawet uchybienia doktrynie Koranu/ i że brutalne nie wyprą naszej europejskiej chrześcijańskiej, safandulskiej, której na dokładkę, po zniesieniu kary śmierci, resztkę zębów wyrwano…Czekam na zdradzenie tego sekretu, Mistrzu Kołodko.
Konkluzja moja jak w przypadku pierwszym plus naiwność dziecięca.
Gdzie indziej nie podoba się autorowi /str. 115 tamże/, że kraje posocjalistyczne uparcie nazywane są w publicystyce „wyłaniającymi, czy wschodzącymi rynkami”…
Ja tych zastrzeżeń nie rozumiem; rozumiem za to, że naszym rozmaitym reformatorom, transformatorom, zamarzyło się, że po likwidacji własnych, konkurencyjnych, elementów gospodarki PRL-u, wstąpią równoprawnie na salony świata wysoko cywilizowanego, w skrócie: anglosaskiego…ot marzyciele niepoprawni…
Świat ten ukochany i podziwiany, ani przez sekundę nie dopuścił myśli, że kraje – może za wyjątkiem Węgier – co się wyłoniły z ruin RWPG, będą na równo-partnerskich warunkach zaadoptowane w nowym układzie stosunków międzynarodowych..
Te kraje miały tylko otworzyć swój rynek taniej siły roboczej, i zbytu na wyroby sensu largo Zachodu, oraz przekazać mu swoją wykształconą część ludności…dziś mając deficyt siły roboczej, też na mniej wyedukowaną, aczkolwiek młodą i energiczną jego część.
Ja nie widzę siły zdolnej zmienić te relacje w perspektywie najbliższych dziesięcioleci, i tym bardziej dziwię się zdziwieniu autora, który był wszędzie i widział wszystko, tylko w tych podróżach, pracy myśli nie wykonał najwidoczniej.
Tyle o książce; zaś co do autora powiem tak:
Kołodko to geniusz; polegający też na tym, że rano /ponoć/ wstaje, biega i czyta: głównie mądre książki, których szanujący się zjadacz chleba użyłby do podparcia nogi stołu aby się nie kiwał. Ja w życiu żadnej książki o ekonomii nie przeczytałem /jak mi się wydaje, w każdym razie nie pamiętam/ i nie wiem co mnie za licho podkusiło, żeby ten jego „Wędrujący świat” przeczytać. Podszedłem ostrożnie…i okazało się, że ten cwaniak sporządził smakowitą miksturę: mieszankę polityki, socjologii , historii i ekonomii, nafaszerowaną mnóstwem ciekawych informacji, skądinąd niedostępnych dla laika…i do dziś tam zaglądam czasem; niechętnie też, ale dalej kupuję to co wydaje, i nie żałuję, choć szlag mnie trafia chwilami na te jego „zboczenia”…
Za formę, zawartość wiedzy i przystępność publikacji, i ciekawe pomysły /ZIP/ (to taka modyfikacja HDI (Human Development Index), jako laik w dziedzinie ekonomii, uważam, że należy mu się Nagroda Nobla.
Ale jest też drugi Kołodko: człowiek niebezpieczny, zarażony pokomunistycznym wirusem internacjonalizmu, pozbawiony narodowo-państwowego instynktu samozachowawczego, który sobie z idei wzrostu PKB, jako warunku sine qua non zachowania m.in spójności społecznej, zrobił ołtarzyk, na którym jest gotów poświęcić skład etniczny i przez to też bezpieczeństwo, głównie wewnętrzne, społeczeństwa poddanego jego eksperymentom. W przypadku Polski zaś: nasz największy skarb /oprócz idealnych granic/ monoetniczny i pozbawiony konfliktów na tym tle, skład ludnościowy, wynikły skutkiem regulacji po II wś.
Do decyzji, w dziś fundamentalnych dla Europy, sprawach imigracji i transferów „siły roboczej” co to się nigdy pracą nie skalała szczególnie, dopuszczony, żadną miarą być nie może.
Adam Czochralski 22.08.2018