dziełem o tym tytule uraczył nas dziś, nasz niezrównany felietonista p. S. Michalkiewicz; i zakończył je tak: „[…]o żadnej dyskryminacji nie ma mowy. Również przeciwnicy rządu demonstrują na ulicach kiedy tylko chcą, podobnie jak sodomici, gomorytki, „wściekłe kobiety” i każdy inny. Więc jeśli Jego Ekscelencja nie wyjaśni publicznie, w czym jego wolność została zagrożona, to będę musiał – a przypuszczam, że nie będę w tym odosobniony – uznać go za szelmę i łgarza.” W związku z zaprezentowaną tezą, mam pytanie względem zakresu „dyskryminacji”:  a co z p. Mateuszem Piskorskiem – człekiem dalekim od ulicznych demonstracii? Zapomniany został, czy  też z innego powodu, wyraźnie nieuwzględniony wCZYTAJ WIĘCEJ

Ten pałac, to jest infrastrukturalny i architektoniczny skarb narodowy – własność całego narodu, a nie tylko Warszawy, gminy, dzielnicy, czy jakiejś spółki. Taka była intencja darczyńców i takowej tylko szubrawiec nie dochowa. Polski nigdy wcześniej, ani współcześnie, ani w przyszłości – zważywszy na wszystkie jego cechy: znakomite materiały budowlane  i staranne wykonanie; tam po 60-ciu latach eksploatacji, nic się ani odłupuje, ani obsypuje i wszystko funkcjonuje znakomicie – nie będzie stać na stworzenie takiej budowli; dumy  Polaków i Warszawiaków, a przedmiotu zazdrości i zawiści wielu obcokrajowców. Tego skarbu trzeba strzec, jest bowiem bezcenny. Zaś polskojęzyczną agenturę chętnych do jego zburzenia – lobbystów /najpewniej zachodnich firmCZYTAJ WIĘCEJ

Nie ulega wątpliwości że Solidaruchy, w dzisiejszym wydaniu PiS-owskim, uważają się, słusznie zresztą, jako neosanację, czy postsanację. Uprawiany i propagowany kult J. Piłsudskiego, świadczy o tym jednoznacznie. Nie ulega wątpliwości, że obecne „marsze niepodległości”, cośmy ostatnio w Warszawie oglądali, są przez nich organizowane i wspierane, też finansowo. I jak to się dzieje, że oni – sanatorzy, wspierają organizacje które, jak z ich nazw i haseł wynika, mające być neo, czy postendeckimi – historycznie sanacji wrogimi – ONR /Obóz Narodowo Radykalny/ czy MP /Młodzież Wszechpolska/? Dziwna historia, nieprawdaż? Ale tylko pozornie. Solidaruchy, a raczej ich mocodawcy, pewno jacyś post Namierowie,  boją się dorobku endeckiej myśli politycznejCZYTAJ WIĘCEJ

  Zbliżamy się do tej daty, uznawanej powszechnie, jako dzień odzyskania niepodległości przez Polskę. Za PRL-u jej nie świętowano; warto przeto retrospektywnie ocenić, jaka to właściwie prawda z tą niepodległością, i czy warto uroczyście obchodzić ów dzień? To nie jest prawda i nie warto go świętować; jeśli już to prędzej rocznicę 28 czerwca 1919 czyli dzień podpisania przez Dmowskiego i Paderewskiego Traktatu Wersalskiego; ale to też wątpliwa okazja. Polska bowiem, po rozejmie 11 listopada uzyskała nie niepodległość ale jej namiastkę. Były dla niej przeznaczone wobec Zachodu relacje lenniczo – senioralne. Pierwszym ich przejawem była blokada na transfer do kraju Armii Hallera; trwała ok. pół roku,CZYTAJ WIĘCEJ

Kochani Amerykanie, skoro się boicie złych duchów, i w celu ich odstraszenia takie ohydztwa musicie prezentować, to przyjedźcie do Polski; tu nie ma żadnych złych duchów. Przerażające Komuchy je do Ameryki przepłoszyły, tu zostały same dobre duszki, co to  w mysich  dziurach przetrwały i obecnie zeń wylazły. Spokój jest i cisza, kolki i liście  z grobów zmiatamy, świeczki palimy, ładne kwiatuszki układamy; żyć nie umierać, i nie oglądać żadnych świństw, i nie bać się nikogo… Adam Czochralski     31.10.2017CZYTAJ WIĘCEJ

Przeczytałem książkę; niestety moje podejrzenia się sprawdziły: Kołodko zwariował, w stopniu znacznym, Koźmiński w mniejszym, ale też; obaj nacjonalizmu /oczywiście z wykluczeniem szowinizmu, co się rozumie samo przez się/ boją się jak diabeł wody święconej, i są za „nieuchronną” globalizacją, z przemieszczaniem ludności włącznie. I pomimo tego że wiedzą, że : normą są podwójne standardy, oraz że „Podobno kilkadziesiąt milionów ludzi w Afryce się zamierza przemieścić w kierunku Europy”/A.K.K/ Najbardziej zdumiewające jest, że, z pewnym uproszczeniem: obaj byli wszędzie, wszystko widzieli, i ze wszystkimi kompetentnymi osobami rozmawiali, i do takich konkluzji doszli. Bo jest przyczyna. Ta ich choroba to nazywa się internacjonalizm. Za Komuny, byłCZYTAJ WIĘCEJ

Też mam swoją teorię o zamachu na prezydenta. Jest spore prawdopodobieństwo, że padł on ofiarą własnych słabości; był mianowicie kobieciarzem; to że zdradzał Jacqueline, było rzeczą powszechnie znaną. Ona, chcąc nie chcąc, pro publico, and childs,  bono, jakoś to tolerowała. Wykorzystywał swoje stanowisko dla kolejnych „zdobyczy”. Trafu trzeba, że „należał” /jak to się w Szczecinie onegdaj mówiło/ do jakiejś utrzymanki, jakiegoś gangstera /niestety zapomniałem nazwisk – oba są  znane/. Prawdopodobnie gangsterowi nie spodobało się to „szwagrostwo” z prezydentem, i dziewuszka, po paru razach po pysku albo po grzbiecie, żeby się ratować od bandyty, „wyznała” w żalu, że ten nicpoń Kennedy ją zgwałcił!!!..zgwałcił!?…moją ukochaną!?…Prawdziwy gangster takich afrontówCZYTAJ WIĘCEJ

Czytam zalecaną na blogu Kołodki książkę pt. „Nowy pragmatyzm kontra nowy nacjonalizm”; na razie doszedłem do połowy – do rozdziału „Nowy nacjonalizm bękartem neoliberalizmu”; przy okazji porada dla autorów: uważam, że ta nazwa „neoliberalizm” jest niefortunna – mimo, ze na Zachodzie wymyślona; człowiekowi niezaangażowanemu w egzegezę tajników ekonomii, nic ona nie mówi, a zdaje się, że w zamyśle użytkowników tego terminu, winna odzwierciedlać pejoratywny jego wydźwięk. Dlatego też sadzę, że właściwsza byłaby nazwa: egoliberalizm czy ochloloberalizm; jako, że zdobycz beneficjentów versus szkoda salariatu czy prekariatu, czyni z tych pierwszych hołotę – moralną wprawdzie ale zawsze. Nie odnoszę się do kwestii ekonomicznych, nie znam się naCZYTAJ WIĘCEJ

Kiedyś, dawno, dawno temu, w srogim reżimie komunistycznym, czyli w PRL-u, kiedy wolności osobiste były nieporównanie większe (za wyjątkiem ograniczeń podróży za granicę – słusznych zresztą; bo gdyby nie te restrykcje, wszyscy co przeżyli wojnę uciekliby na Zachód, zamiast się męczyć w zdewastowanym kraju z jego odbudową z ruin) niż w dzisiejszej „wolnej Polsce”, było takie coś co się zwało „Muchozol”. Mikstura owa zawarta była w puszce średnicy ok 6 cm i wysokiej na 15 cm, oklejona, dość niedbałą, nalepką z numerami Polskiej Normy, napisem „Muchozol” i widokiem muchy przewróconej do góry nogami. Zawartość działała tak, że jak się na ułamek sekundy (byle tylko psiknąć)CZYTAJ WIĘCEJ